powróż mi wietrze,nie czekaj czy obudzę się
opowiedz wprost do ucha
rozwiej smutek i zmartwienie
rozpędź mgły...
weź moją dłoń
chcę frunąć do gwiazd
bujać w obłokach
patrzeć z wysoka na mój świat
deszczu mój zmocz mnie
chcę tego...
nie rozłożę parasola
wymyj moje myśli...
i każ od nowa układać plan
słonko co na niebie wysoko
proszę...
chodź ze mną na wędrówkę
przez ciszę i kwiat
rozgrzewaj me serce
promykami głaszcz
ptaki śpiewajcie
niech cieszy się cały świat
ja już nie chcę złych myśli i łez
choć wiem...
jest czas śmiechu
i czas łez
o Panie skoro istnieje i niebo i piekło
i inny świat...
ja dziś proszę
daj mi go
zabierz smutku godziny
i każ mi się śmiać,śmiać
wiem
jest ktoś
kto kocha mnie od tylu lat
co w zamian mu dam?
nie i tak
i dni bez dat
modlitwa za modlitwę
serca za ognia żar
cichy szept
może śpiew
to jest miłowanie
lecz czy razem nam dane
czy znowu coś pokręci świat?
nicola555
Warszawa
Rejestracja:
Chce nieść Twoje usta,chcę widzieć Twe oczy,chcę czuć Twoje serce i dotykać włosy,chcę trzymać Twą rękę i iść aż do słońca...
Ostatnia gra
dla Ciebie Profesorze
są w życiu takie chwile że słońce
nagle świecić przestaje
czarne chmury na niebie
10 maja tak się stało...słońce świecić przestało
i nic to że nieuchronne to było
śmierć ma swoje prawa
śmierć to nie zabawa
i nic to że maj urokliwy
zachęca do radości
do korzystania zżycia i miłości
moje skromne to pisanie
dla Ciebie Profesorze w darze
Ty wielki pisarz,klasyk uznany
nagrodami obdarzany
a zarazem człowiek skromny
z sercem na dłoni
wiele razy tego doświadczałam
tyle mądrości przekazywałeś
tylu rad udzielałeś
dziś łza płynie...i wspomnienia
tego zapomnieć się nie da
nasze rozmowy przy kuchennym stole
Twoje opowieści bez końca...fascynacja
przypominam sobie książkę esej o starości
obwoluta zmusza do zatrzymania
przemyślenia
brama cmentarna
i rozkopana mogiła
dwa szpadle
i Twoje słowa,,dokąd się śpieszysz człowiecze
do tej nie zasypanej mogiły''
rację miałeś Profesorze miły
każdy znaleźć czas musi
by poukładać życie swoje
i rachunek sumienia uczynić
wszak nikt nie zna dnia ni godziny
nagle świecić przestaje
czarne chmury na niebie
10 maja tak się stało...słońce świecić przestało
i nic to że nieuchronne to było
śmierć ma swoje prawa
śmierć to nie zabawa
i nic to że maj urokliwy
zachęca do radości
do korzystania zżycia i miłości
moje skromne to pisanie
dla Ciebie Profesorze w darze
Ty wielki pisarz,klasyk uznany
nagrodami obdarzany
a zarazem człowiek skromny
z sercem na dłoni
wiele razy tego doświadczałam
tyle mądrości przekazywałeś
tylu rad udzielałeś
dziś łza płynie...i wspomnienia
tego zapomnieć się nie da
nasze rozmowy przy kuchennym stole
Twoje opowieści bez końca...fascynacja
przypominam sobie książkę esej o starości
obwoluta zmusza do zatrzymania
przemyślenia
brama cmentarna
i rozkopana mogiła
dwa szpadle
i Twoje słowa,,dokąd się śpieszysz człowiecze
do tej nie zasypanej mogiły''
rację miałeś Profesorze miły
każdy znaleźć czas musi
by poukładać życie swoje
i rachunek sumienia uczynić
wszak nikt nie zna dnia ni godziny
ach te noce wiosenne
padał deszcz ,mokły moje myśli
szłam przed siebie
zanurzałam się w chwilach
one niosły spokój
chcę na nowo znaleźć swoje marzenia
było tak pięknie,świat pachniał majem
świerszcze grały,ptaki gniazda budowały
wiosna oszałamia,lecz nie śpiesz się
jeszcze czas,może nie pora
spotkać swoje przeznaczenie
może na następnym przystanku
odnajdę Twój ślad
negocjacje z losem rozpocznę
podarujesz mi dotyk i blask
gdzieś tam...
jak zabłąkany motyl fruwam w koło
pytam i czekam...
czy treści zmieni świat?
wyciszona jestem,spokojna
jak dzień po burzy
byłam,jestem i będę
w czyichś marzeniach,słowie,geście
moje serce otwarte
wypełnione miłością po brzegi
i nic to że uciekają chwile i
i czas wrócić nie może
wiosenne noce bezsenne
i moja dłoń w Twojej dłoni
czego chcieć więcej?
miedzy słowami ciało wygięte
zamiera w ekstazie zjednania
szłam przed siebie
zanurzałam się w chwilach
one niosły spokój
chcę na nowo znaleźć swoje marzenia
było tak pięknie,świat pachniał majem
świerszcze grały,ptaki gniazda budowały
wiosna oszałamia,lecz nie śpiesz się
jeszcze czas,może nie pora
spotkać swoje przeznaczenie
może na następnym przystanku
odnajdę Twój ślad
negocjacje z losem rozpocznę
podarujesz mi dotyk i blask
gdzieś tam...
jak zabłąkany motyl fruwam w koło
pytam i czekam...
czy treści zmieni świat?
wyciszona jestem,spokojna
jak dzień po burzy
byłam,jestem i będę
w czyichś marzeniach,słowie,geście
moje serce otwarte
wypełnione miłością po brzegi
i nic to że uciekają chwile i
i czas wrócić nie może
wiosenne noce bezsenne
i moja dłoń w Twojej dłoni
czego chcieć więcej?
miedzy słowami ciało wygięte
zamiera w ekstazie zjednania
światło i my
w porannym świetle miłość w woalu mgły
w zapachu konwalii...budzi mnie do życia
taką delikatną muzyką,tęsknotą serc
dotyk szczęścia,dotyk szaleństwa
nic to że miłość ma swoje ścieżki
nie ma drogowskazów i nazw
a my jak ogień i woda
jak słońce i deszcz...
jedno bez drugiego nie istnieje
i dlatego jesteśmy,bo być musimy
co rano się budzimy i podziwiamy
w wianki wplecione żółte mlecze i stokrotki białe
i łąki w dziewiczą zieleń odziane
i śpiew ptaków radosny...
wszak Maj za drzwiami
nie,nie spać nie będziemy
pobiegniemy z wiatrem w zawody
nad szafirową toń rzeki co szemrze i płynie
przez las ścieżyną dziką
cichutko podejrzymy pracowite mróweczki
i zajączka co przysiadł pod krzaczkiem
i sarenkę małą...
jesteśmy stworzeniami tego świata
współgramy razem,zależymy od siebie
nad nami jeden dyrygent...on dyryguje
my tylko mamy za zadanie
prawidłowe nut odczytywanie
w zapachu konwalii...budzi mnie do życia
taką delikatną muzyką,tęsknotą serc
dotyk szczęścia,dotyk szaleństwa
nic to że miłość ma swoje ścieżki
nie ma drogowskazów i nazw
a my jak ogień i woda
jak słońce i deszcz...
jedno bez drugiego nie istnieje
i dlatego jesteśmy,bo być musimy
co rano się budzimy i podziwiamy
w wianki wplecione żółte mlecze i stokrotki białe
i łąki w dziewiczą zieleń odziane
i śpiew ptaków radosny...
wszak Maj za drzwiami
nie,nie spać nie będziemy
pobiegniemy z wiatrem w zawody
nad szafirową toń rzeki co szemrze i płynie
przez las ścieżyną dziką
cichutko podejrzymy pracowite mróweczki
i zajączka co przysiadł pod krzaczkiem
i sarenkę małą...
jesteśmy stworzeniami tego świata
współgramy razem,zależymy od siebie
nad nami jeden dyrygent...on dyryguje
my tylko mamy za zadanie
prawidłowe nut odczytywanie
Twoje imieniny
jestem Twoim prezentem
delikatnie mnie rozpakuj
kiedy ostatnie wstążeczki i papierki opadną
zobaczysz prezent...
czy zgadłam,że właśnie taki chciałeś
na taki czekałeś?
zatrzymaj mnie na zawsze
już nie będę protestowała
nie będę się droczyła
ani spiskowała
wycałuj mnie magicznie
ciepłem otocz,i szepcz do ucha
jak Szeherezada tysiąc nocy opowiadaj
zapewniaj o miłości o szczęściu
będę słuchała,będę się mocno przytulała
Maj do drzwi puka...
oboje drzwi otworzymy i pobiegniemy już razem
w deszczu kropelkach i w burzy
już nie będziemy zważać na życiowe kałuże
już nie będziemy we wspomnieniach się szukać
moje pragnienie i Twoje połączymy
samotne poranki hen daleko wyrzucimy
od dziś razem będziemy śnić
od dziś razem będziemy żyć
delikatnie mnie rozpakuj
kiedy ostatnie wstążeczki i papierki opadną
zobaczysz prezent...
czy zgadłam,że właśnie taki chciałeś
na taki czekałeś?
zatrzymaj mnie na zawsze
już nie będę protestowała
nie będę się droczyła
ani spiskowała
wycałuj mnie magicznie
ciepłem otocz,i szepcz do ucha
jak Szeherezada tysiąc nocy opowiadaj
zapewniaj o miłości o szczęściu
będę słuchała,będę się mocno przytulała
Maj do drzwi puka...
oboje drzwi otworzymy i pobiegniemy już razem
w deszczu kropelkach i w burzy
już nie będziemy zważać na życiowe kałuże
już nie będziemy we wspomnieniach się szukać
moje pragnienie i Twoje połączymy
samotne poranki hen daleko wyrzucimy
od dziś razem będziemy śnić
od dziś razem będziemy żyć