i sobie spałeś nie pilnowałeś
mną się nie zajmowałeś
i się zbuntowałam i na podryw się wybrałam
stringi założyłam i w szpileczki się wystroiłam
używałam,oj używałam i wcale się nie wyspałam
tak to jest jak jedno w łóżku się rozpycha
a drugiego z niego spycha...
i efekty tego opłakane...
a potem z rana samego...
na pokrycie czynu tego...
opowiada że kocha...
oj i tak to z tymi chłopami
utrapienie
ale bez nich to
zmartwienie
bo kto by dzień cały mówił jak nakręcony
kocham
bo kto na okrągło domaga się całowania
spoglądania w oczy,przytulania
oj meni,meni...to zawsze dzieci
przytulaj,głaskaj,kochaj
i najlepiej nie rób nic innego
tylko bądź w zasięgu wzroku jego
nicola555
Warszawa
Rejestracja:
Chce nieść Twoje usta,chcę widzieć Twe oczy,chcę czuć Twoje serce i dotykać włosy,chcę trzymać Twą rękę i iść aż do słońca...
Ostatnia gra
potęga miłości
zakochani święto mają ,Walentynki sobie przesyłają
a ja bez względu na to kocham Cię...
od końca roku kiedy śnieg pada i kocham
kiedy sierpniowe słonko grzeje
kocham i w listopadzie kiedy smutkiem wieje
rok cały i nie przeszkadza mi to czy wieje czy grzeje
mój Walenty cały rok ze mną chodzi
jest wodą co chłodzi i ogniem co pali
nie ważne czy jest blisko czy w oddali
bo miłość to nie tylko słowa
kochać to dać siebie bez reszty
nie domagać się w zamian niczego
miłość to życie na nowo
patron święta tego doznał przeżycia nie jednego
wspomnę tylko tyle...
że dla miłości można znieść wiele
a potęga uczucia tego zaprowadzi do
szczęścia największego...
tak jak miłość św.Walentego sprawiła
że narzeczona jego wzrok odzyskała
prawdziwa miłość jest jak skała
przeminą lata a ona będzie trwała
a ja bez względu na to kocham Cię...
od końca roku kiedy śnieg pada i kocham
kiedy sierpniowe słonko grzeje
kocham i w listopadzie kiedy smutkiem wieje
rok cały i nie przeszkadza mi to czy wieje czy grzeje
mój Walenty cały rok ze mną chodzi
jest wodą co chłodzi i ogniem co pali
nie ważne czy jest blisko czy w oddali
bo miłość to nie tylko słowa
kochać to dać siebie bez reszty
nie domagać się w zamian niczego
miłość to życie na nowo
patron święta tego doznał przeżycia nie jednego
wspomnę tylko tyle...
że dla miłości można znieść wiele
a potęga uczucia tego zaprowadzi do
szczęścia największego...
tak jak miłość św.Walentego sprawiła
że narzeczona jego wzrok odzyskała
prawdziwa miłość jest jak skała
przeminą lata a ona będzie trwała
widok z mojego okna
o czym szumią moje lipy gdy wiatr nagimi gałązkami porusza
samotne stoją przed wjazdem na działkę
deszcz przecieka przez konary
pusty domek czeka na przylot szpaków
słonko bladymi promykami osusza lśniące krople
w pokoju ciepło rozleniwia,patrzę przez okno na smutny świat
rozwiesiłam świeżą słoninkę na gałązkach
firankę rozsunęłam i chłonę widoki
wróbli rozrabiaków,sikorek bogatek pięknie ubarwionych
i tych błotnych takich pięknych kolorków pozbawionych
dzięcioły też ze sobą rywalizują
te w czerwonych czapeczkach dominują
są i gile,takie smutne i skulone
są i sójki od zarania do podróży się szykują
ale jak wiadomo,przecież one u nas zimują
świecie mój...od zawsze lubiłam być tu
jako mała dziewczynka kiedy babcię odwiedzałam
w zimowy czas buzię do szyby przyciskałam
nos aż się płaszczył,ale nie czułam tego
uwielbiałam białe płatki kiedy wolno spadały
jakąś tajemnicę skrywały...
teraz wspomnienia ...i czas wszystko pozmieniał
ale to buzi do szyby przykładnie zostało
inne marzenia teraz snuję,inne plany
a kiedy łza w oku zakręci się słona
mam na to radę...
na spacer wybieram się nad rzekę
gdzie cisza koi...
i las co zawsze mnie wita powiewem
idę,idę przed siebie z naturą pod rękę
tak kocham natury piosenkę...
samotne stoją przed wjazdem na działkę
deszcz przecieka przez konary
pusty domek czeka na przylot szpaków
słonko bladymi promykami osusza lśniące krople
w pokoju ciepło rozleniwia,patrzę przez okno na smutny świat
rozwiesiłam świeżą słoninkę na gałązkach
firankę rozsunęłam i chłonę widoki
wróbli rozrabiaków,sikorek bogatek pięknie ubarwionych
i tych błotnych takich pięknych kolorków pozbawionych
dzięcioły też ze sobą rywalizują
te w czerwonych czapeczkach dominują
są i gile,takie smutne i skulone
są i sójki od zarania do podróży się szykują
ale jak wiadomo,przecież one u nas zimują
świecie mój...od zawsze lubiłam być tu
jako mała dziewczynka kiedy babcię odwiedzałam
w zimowy czas buzię do szyby przyciskałam
nos aż się płaszczył,ale nie czułam tego
uwielbiałam białe płatki kiedy wolno spadały
jakąś tajemnicę skrywały...
teraz wspomnienia ...i czas wszystko pozmieniał
ale to buzi do szyby przykładnie zostało
inne marzenia teraz snuję,inne plany
a kiedy łza w oku zakręci się słona
mam na to radę...
na spacer wybieram się nad rzekę
gdzie cisza koi...
i las co zawsze mnie wita powiewem
idę,idę przed siebie z naturą pod rękę
tak kocham natury piosenkę...
w kroplach deszczu
deszcz tak smutno gra,na szybach krople rozbija
mokną grusze w sadzie,we mgle stoi las
deszcz na gałęziach brzóz gra
wiatr unosi w dal muzykę...do nieba
zasłucha się Pan,zasłucham się ja
kiedy deszcz melodię bez nut gra
stanęłam w pół kroku...niebo takie szare
nie zobaczę tęczy...
chyba że do letniej burzy będę stała
wszystko wokół przemoczone
ptak nad głową żałośnie zaśpiewał
naturo tyś siła nieposkromiona
nie raz wielkość pokazujesz
lecz nie zawsze człowiek tak cie odczytuje
w ten deszczowy dzień myśli moje rozpędzone
umykały,nie słuchały wcale
lecz w końcu nad ranem tą niesforną dogoniłam
choć się bardzo natrudziłam
jak w tęczowym lustrze się odbiła
i rosła cisza jak namiętności kwiat
a piękna mamy tak mało
w objęciach marzeń chowamy swą twarz
ust radosny szept
jak zaczarowani biegniemy do gwiazd
tak...chowajmy marzenia i słowa
by nie wypłukał ich deszcz
podaruj mi farby...a ja namaluję
chwile i lepsze jutra i radość i śmiech
oprawisz w drogocenne ramy
w salonie powiesimy,by wiedzieć że
tak słońce jak i deszcz w życiu jest
lecz kiedy już razem przez życie
kroczyć zaczniemy
niczego się nie ulękniemy
więc podaj rękę i choć
mokną grusze w sadzie,we mgle stoi las
deszcz na gałęziach brzóz gra
wiatr unosi w dal muzykę...do nieba
zasłucha się Pan,zasłucham się ja
kiedy deszcz melodię bez nut gra
stanęłam w pół kroku...niebo takie szare
nie zobaczę tęczy...
chyba że do letniej burzy będę stała
wszystko wokół przemoczone
ptak nad głową żałośnie zaśpiewał
naturo tyś siła nieposkromiona
nie raz wielkość pokazujesz
lecz nie zawsze człowiek tak cie odczytuje
w ten deszczowy dzień myśli moje rozpędzone
umykały,nie słuchały wcale
lecz w końcu nad ranem tą niesforną dogoniłam
choć się bardzo natrudziłam
jak w tęczowym lustrze się odbiła
i rosła cisza jak namiętności kwiat
a piękna mamy tak mało
w objęciach marzeń chowamy swą twarz
ust radosny szept
jak zaczarowani biegniemy do gwiazd
tak...chowajmy marzenia i słowa
by nie wypłukał ich deszcz
podaruj mi farby...a ja namaluję
chwile i lepsze jutra i radość i śmiech
oprawisz w drogocenne ramy
w salonie powiesimy,by wiedzieć że
tak słońce jak i deszcz w życiu jest
lecz kiedy już razem przez życie
kroczyć zaczniemy
niczego się nie ulękniemy
więc podaj rękę i choć
rozczochrany dzień
nie ważne tamte dni,nie ważne
na biegunie ziąb i mróz...serca nie ogrzejesz już
głodne serce...ech myślało
ten letni czas...budzi się świat
i serce zaprasza...nie śpij ,wstań
pamiętasz moje warkocze?
pamiętasz jak mnie nazywałeś?
dziewczyna z blond warkoczem
potem tak delikatnie mi je rozplatałeś
twarz w nich zanurzałeś...jak pięknie pachną
mówiłeś
są moim ukojeniem
nutką wiatru
lecz teraz są wspomnieniem
po co mi to przypominasz?
są dni które zawsze pamiętamy
ale są i takie o których pamiętać nie chcemy
dlaczego tak zrobiłeś?...
sentymentem mnie przytłoczyłeś
oj kochany był czas kiedy jedno Twoje słowo
oj góry przenosiło,było tak cudownie
wręcz nieziemsko miło...
lato z Twoich ust piłam
koc rozłożony wśród polnego kwiecia
w ekstazie słowa bez treści szeptane
taniec rąk ,miłością oczy wymalowane
boże to wszystko wróciło...
po co mnie szukałeś,jak adres zdobyłeś?
śmiejesz się,mówisz,,stare odchodzi bo stare wróciło''
bezsens,ale uśmiech wywołujesz
mądrala.dowcipniś...wariat
zamykam oczy...proszę Panie daj siłę
by nie ulec...przecież wszystko przemija
proszę nie szepcz mi do ucha
nie dotykaj włosów...ta bliskość
dreszcz wywołuje...odejdź
zanim za późno będzie
wyrzuty sumienia...i pytanie
jak to się skończy ...kto zna odpowiedź na nie?
na biegunie ziąb i mróz...serca nie ogrzejesz już
głodne serce...ech myślało
ten letni czas...budzi się świat
i serce zaprasza...nie śpij ,wstań
pamiętasz moje warkocze?
pamiętasz jak mnie nazywałeś?
dziewczyna z blond warkoczem
potem tak delikatnie mi je rozplatałeś
twarz w nich zanurzałeś...jak pięknie pachną
mówiłeś
są moim ukojeniem
nutką wiatru
lecz teraz są wspomnieniem
po co mi to przypominasz?
są dni które zawsze pamiętamy
ale są i takie o których pamiętać nie chcemy
dlaczego tak zrobiłeś?...
sentymentem mnie przytłoczyłeś
oj kochany był czas kiedy jedno Twoje słowo
oj góry przenosiło,było tak cudownie
wręcz nieziemsko miło...
lato z Twoich ust piłam
koc rozłożony wśród polnego kwiecia
w ekstazie słowa bez treści szeptane
taniec rąk ,miłością oczy wymalowane
boże to wszystko wróciło...
po co mnie szukałeś,jak adres zdobyłeś?
śmiejesz się,mówisz,,stare odchodzi bo stare wróciło''
bezsens,ale uśmiech wywołujesz
mądrala.dowcipniś...wariat
zamykam oczy...proszę Panie daj siłę
by nie ulec...przecież wszystko przemija
proszę nie szepcz mi do ucha
nie dotykaj włosów...ta bliskość
dreszcz wywołuje...odejdź
zanim za późno będzie
wyrzuty sumienia...i pytanie
jak to się skończy ...kto zna odpowiedź na nie?