Ty nad wszystkie anioły mądry i wspaniały,, przez los zdradzony, pozbawiony chwały . O Szatanie, mej nędzy długiej ulituj się !O Książę wygnania, mimo wszelkie klęski Niepokonany nigdy i zawsze zwycięstwa , Głuchych mroków podziemia wszechwiedzący król ,Lekarzu dobrotliwy ludzkich tchórzy i ból .Któryś rzucił w pierś nawet największych nędzarzy iskrę miłości, co piekłem pragnieniem się żarzy . Któryś Śmierć zapłodnił, i z nią ,zrodziłeś Nadzieję, szaloną wicher ,O Szatanie, mej nędzy długiej ulituj się ! Który w oku skazańca zapalasz błysk dumy ,że patrzy z szubienicy ze wzgardą w ludzkie tłumy Który znasz najtajniejsze ziemskie tajemnice , gdzie brat twój drogie skarby pochował ,Który wzrokiem swym przejrzałeś od wieków śpiące w głuchej ciszy jaskinie . Który namawiasz do śmierci i zgubnego strachu błądzących po krawędziach dachu. O Szatanie, mej nędzy długiej ulituj się ! Który starym pijakom, giętkość kości dajesz, gdy wpadnie pod swoje przeznaczenie . Który człowieka słabego, by mu pomóc w mękach ,nauczyłeś proch składać i dałeś mu do ręki, wiedząc co będzie zaraz . O Szatanie, mej nędzy długiej ulituj się ! Któryś znak wypalił, podłością naznaczony ,na czole bezmyślnego kłamcy i bogacza ,Który sprawiasz, że kobiet wzrok przyciąga uwielbieniem do ich szmat i ciała chorego ,Światło myśli, podporze wygnanych, wisielców i biednych- iskro , ojciec przybranych dzieci, których złość swoją i jego gniew i mściwość wygnały z ziemskiego ogrodu . O Szatanie, mej nędzy długiej ulituj się !
Między nami nic nie było...
Między nami nic nie było
Żadnych zwierzeń wyznań żadnych
Nic nas z sobą nie łączyło
Prócz wiosennych marzeń zdradnych...
Prócz tych woni barw i blasków
Unoszących się w przestrzeni
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni...
Zraszających każdy parów
Prócz girlandy tęcz obłoków
Prócz natury słodkich czarów
Prócz tych wspólnych jasnych zdrojów
Z których serce zachwyt piło...
Prócz pierwiosnków i powojów
Między nami nic nie było...
/Adam Asnyk/
Jeśliś prawdą jest...
Jeśliś jest prawdą przyjdź do mnie bez słów
i weź w Twe ręce wszystko co dać mogę...
lecz jeśliś snem jest pośrod innych snów
och! to samotną puść mnie w dalszą drogę...
Czy wiesz, co znaczy być jak biały bez
który ku słońcu wypręża się cały
i tak już za nic nie chcieć więcej łez..?
Patrz na me oczy - one już płakały...
/Maria Pawlikowska - Jasnorzewska/
Może jednak
Wczorajsza noc szeptała Twoim głosem
Wiem że za chwilę będziesz ze mną
Sen zmęczony noc otuli
Przyjdziesz rano jeszcze bosy
Teraz tylko straszna ciemność
Wiatr zawodzi echem niesie
Szukam ciszy i spokoju
Noc srebrem w tak wiatru brzęczy
Ciemność,księżyc przeniósł się z poręczy
Noc bez Ciebie długa
Lecz to Ty mi dałeś szansę
By na nowo w miłość wierzyć
Jestem znowu swym kowalem
Co znów gdzieś nad ranem
Ciepłe ramie Twe poczuje
I zapachnie tamtym majem
Świat marzenia jest realny
Czerpać mogę pełną garścią
A ten sierpień idealny
Mogę czuć się tak jak w bajce
Ech moje życie...
A kiedy się człowiek radośnie zaśmieje,
to słońce rozbłyśnie, przyniesie nadzieję...
A nawet jak niebo zasnuje się w chmury,
wiatr szybko je pogna ze śmiechem do góry...
Rozśpiewa się słowik i miłość wywróży,
zapachnie lawendą, dzwonkami i różą...
Ponure nastroje rozpłyną się w dali,
dzień będzie miał usta czerwieńsze od malin...
Marzenia pokonają każdą odległość,
a wytrwałość zdobędzie każdą górę...
Każdy z nas ma swoje magiczne miejsca... Każdy z nas zna magicznych ludzi, dzięki którym serce się codziennie budzi…
Poranne fantazje
Stoję nad żelazkiem
Ubrań cała sterta
Pomięte... Zwichłane...
Na każdą z nich zerkam...
Deska uniesiona
Na wysokość biodra
Para bucha wszędzie
Zaraz będzie modła...
Zaprasuj też kanty
Krzyczy moja kuchni!!!
Ocieram potem z czoła
Nie wywołam kłótni!?
Każda rzecz z osobna
Przez palce dotknięta
Sterta rośnie w oczach
Niczym dywidenda...
Takie już jest życie
Przez związek spisane
Chciałem mieć kobietę!?
Dziś prasuje pranie...
Wykraczając ponad umiejętności budujemy nowych zbliżeń poranki...
N(k)
Pięknego dnia...
Witam Cię jasnym spojrzeniem
Wiatrem co właśnie na drzewie przysiadł
Szelestem liści co już od świtu
Szepczą jak pięknie może być dzisiaj…
Myśli pogodne wyślij naprzeciw
Daj barwom opaść w otwarte dłonie
Jeśli się uda zatrzymaj słońce
Ono cichutkim żarem zapłonie…
Jeśli nadzieja zagości ciepła
Umniejszy troski oraz zmartwienia
A najważniejsze w uczuciach serca
Roztaczać zaczną się piękne marzenia…
Kochaj mnie...
A ja będę wciąż od nowa
ust wolnością dni smakować
Będę ciszą i milczeniem
Wodzić Cię na pokuszenie
Będę troską i czułością
Twą radością...
Twą miłością...
Dla Ciebie...
Dla ciebie będę pięknieć
założę zieloną sukienkę
każdy kwiat z łąki
będzie chciał ją zdobić
nie zakryję nic więcej
umaluję usta sokiem jeżyn
przybiegnę
rozkołyszą się kwiaty na sukience
zdejmiesz ze mnie płatek po płatku
będę pięknieć...
/z antologii "Poezja po zmierzchu"/