idę poprzez doliny niosąc życia plecak
moje serce płonie jak otwarta świeca
ksiąg wieczystych spowiedź rozpala me oczy
moich dłoni drżenie działa jak narkotyk
wszystko wokół blednie czuję już rozdarcie
potrzebuję Ciebie bo gdzieś ginie wsparcie
jeszcze jeden dotyk oczu Twych brązowych
w labiryncie chwili uścisk opuszczony
pomiędzy słowami rozpisuję szczęście
kiedy Ciebie nie ma wszystko wokół blednie
chociaż moja ścieżka nie ma drogowskazu
czekam tu na Ciebie.., dodaj jej wyrazu
bezdroża opustosz wypełnij je sobą
bo jesteś przekazem, mojej części mową
podbiegasz i mówisz... czekaj moje serce
ginie przerżnie chcę mieć Ciebie więcej
idąc dłońmi struci wybiegamy na przód
jesteśmy skałami broniącymi nagród
znużeni całością rozbawiamy szczęście
chcę mieć Ciebie ciągle chcę mieć Ciebie więcej
okrasą byłby uśmiech oczu... nadzieją przyszłe spotkanie