Prof. W. Julian Korab-Karpowicz | | Uczona niewiedza,
po łacinie docta ignorantia, to termin z filozofii średniowiecznej.
Określa sytuację, kiedy nauka staje bezradna w obliczu poznania pewnego
problemu. W średniowieczu chodziło o bezradność, jeżeli chodzi o naukowe
poznanie istnienia Boga, dzisiaj nauka okazuje się bezradna w obliczu
poznania koronawirusa. Kiedyś lekarstwem na docta ignorantia była żywa
wiara, dzisiaj potrzebny jest zdrowy rozsądek, którego najwyraźniej
brak.
Wielkie spustoszenie w medycynie zrobiła nadmierna specjalizacja. Poza
nielicznymi wyjątkami, lekarze boją się mówić o tym, co wykracza poza
ich wąską dziedzinę. Kiedy się wypowiadają to rzadko wybiegają poza
swoją specjalność. Tymczasem, aby w pełni ogarnąć zjawisko koronawirusa
potrzebna jest wiedza syntetyczna, nie tyko z medycyny, ale także
z socjologii, ekonomii, psychologii i politologii. Ponieważ osób
posiadających tak szeroką wiedzę jest niewiele, a jednocześnie potrzeba
odwagi cywilnej, aby wypowiedzieć poglądy znacznie różniące się od tzw. mainstream, otrzymujemy dziś błędny, o ile nie zakłamany, obraz pandemii i równie błędne zalecenia. Spróbuję to teraz udowodnić.
Na bibliotecznej półce znalazłem zakurzoną, wydaną w1980 roku, książkę:
„Wirusologia lekarska – podręcznik dla studentów medycyny” pod red.
Leona Jabłońskiego. Profesor Jabłoński był jednym z najwybitniejszych
epidemiologów i wirusologów. Działał w czasach, kiedy medycyna w naszym
kraju nie uległa jeszcze komercjalizacji. Otwieram książkę na stronie
170 i czytam „Coronavirus”. „Wyodrębniono u chorych na małe schorzenia
układu oddechowego – nieżyty górnych dróg oddechowych i zapalenia
oskrzeli”. A na stronie 172: „Wirusy występują u dorosłych, od dzieci
nie wyosabnia się ich … Prawdopodobnie przenoszą się drogą
kropelkowo-powietrzną… Profilaktyka… Obowiązują zasady takie jak przy
innych wirusowych chorobach dróg oddechowych”.
Mówi się o koronawirusie (SARS-CoV-2, powodującym chorobę COVID-19), że to nowy wirus. Tymczasem grupa Coronavirus
była odkryta ponad pięćdziesiąt lat temu, a dokładnie w 1965 roku.
Więcej, już prof. Leon Jabłoński wiedział, że w porównaniu z innymi
wirusami, koronawirus jest dosyć łagodny. Faktycznie nie zagraża
dzieciom i młodzieży. Występuje „u dorosłych, a u dzieci nie wyosabnia
się ich”. Ofiarami śmiertelnymi są głownie osoby słabe i starsze, i to
najczęściej po siedemdziesiątce, po przebytych chorobach lub z innymi
komplikacjami zdrowotnymi. Dlaczego więc w mediach nie ma na ten temat
rzetelnych informacji? Dlaczego na ogół podawane są jedynie liczby
zachorowań i liczby ofiar, a nie podaje się w jakim były wieku i czy
cierpiały na inne choroby? A ponadto, w jaki sposób je leczono?
Według danych opublikowanych dn. 19 kwietnia br. w The San Diego Union Tribune,
ponad 30% osób, które zmarły w Los Angeles na COVID-19, było
pensjonariuszami domów seniora, a w Long Beach seniorzy z domów opieki
stanowili 70%. Większość ofiar śmiertelnych w USA to osoby starsze
ze wcześniejszymi dolegliwościami zdrowotnymi. To jest grupa zagrożona.
Z kolei, według najnowszych danych z Hiszpanii, średni wiek osób
zmarłych w to 82 lata i aż 95% z nich cierpiało jednocześnie na inne
schorzenia. Dlaczego zatem szerzy się psychozę strachu z powodu
koronawirusa u wszystkich, dzięki czemu wiele osób, nawet młodych,
wierzy, że koronawirus jest dla nich bardzo groźny i zagraża wręcz
istnieniu ludzkiemu na Ziemi? Dlaczego zaleca się nam zostawanie
w mieszkaniach i uciążliwe noszenie masek, zamyka się szkoły i inne
instytucje, blokuje się granice, doprowadza się do paraliżu całe życie
społeczne i gospodarcze, podczas gdy w podręczniku Jabłońskiego czytamy:
„Obowiązują zasady takie jak przy innych wirusowych chorobach dróg
oddechowych”. A więc koronawirus, choć bardziej zaraźliwy i powodujący
większą śmiertelność wśród osób starszych, nie jest znacznie groźniejszy
niż zwykła grypa i jest mniej groźny od wielu innych chorób i zjawisk
społecznych. W takim przypadku izolować należy jedynie osoby chore i nie
ma potrzeby stosowania radykalnych środków nadzwyczajnych, obejmujących
całe społeczeństwo.
Obecnie bardzo łatwo jest dotrzeć do informacji. Jedno kliknięcie na stronę Worldometer
pozwala się dowiedzieć, że na świecie w tym roku zmarło z powodu
koronawirusa ponad 170 tys. osób, na grypę ponad 150 tys. osób,
na malarię ponad 300 tys., na HIV/AIDS ponad 500 tys., z powodu raka
ponad 2.5 mln i z powodu innych chorób zakaźnych ponad 4 mln. (te liczby
się wciąż zmieniają). Jeżeli dodamy do tego, że w tym samym okresie
było ponad 330 tys. samobójstw, ponad 450 tys. ofiar wypadków drogowych,
ponad 2.3 mln zgonów wśród dzieci (głównie z głodu) oraz dokonano ponad
13 mln. aborcji, stworzymy sobie pełny obraz. Ta wiedza jest potrzebna
dla podejmowania właściwych decyzji politycznych. Ile bowiem będziemy
mieli w Polsce samobójstw jako rezultat braku dochodów i upadku firm?
Ile firm w wyniku kryzysu już się nigdy nie podniesie i ile ludzi straci
pracę? Ile osób zamkniętych w mieszkaniach wpadnie w stan depresji?
U ilu, szczególnie u starszych, pogorszy się odporność organizmu
na skutek braku ruchu? U ilu na skutek psychozy koronawirusa pojawi się
strach, który pozostanie na trwale w pamięci? Jak to wpłynie na małe
dzieci pozbawione zabawy na wolnym powietrzu? Ilu chorych na inne
choroby w strachu przed koronawirusem pozostanie w domu zamiast pójść
do przychodni? Ile umrze z powodu zawałów, cukrzycy i innych chorób?
Jeden z lekarzy domowych w swoim liście napisał: „Większość zgonów
będzie spowodowana absurdalnym zarządzaniem kryzysowym, aniżeli samym
wirusem”. To wszystko trzeba wziąć pod rozwagę.
Są podmioty, dla których obecna pandemia to okazja na zysk. Można
to żartobliwie potraktować jako dobrą monetę. W skali światowej środki
finansowe przeznaczone na ochronę zdrowia przekraczają bowiem obecnie
trzykrotnie wydatki na zbrojenia. Za każdą epidemią stoi wielki przemysł
ciągnący z niej profity. Płyną więc strumieniami pieniądze
na koronawirusa. Straszy się nas ponadto, że nie wyjdziemy z domów
do kiedy nie wprowadzi się szczepionki. Tym, co tak twierdzą, proponuję
przeczytanie podręcznika prof. Jabłońskiego. Po pierwsze, wynalezienie
nowej szczepionki to minimum kilkanaście miesięcy. Czy więc przez ten
cały czas mamy być pozostawać zamknięci? Po drugie, skoro tylko grupa
osób starszych jest zagrożona, po co szczepić nas wszystkich? Można
zaszczepić jedynie ludzi szczególnie zagrożonych: osoby starsze
z chorobami układu oddechowego i innymi schorzeniami oraz pracowników
służby zdrowia, o ile nie będą protestować. Po trzecie, wirusy mają
zdolność do szybkiej mutacji, szczepionka może okazać się więc
nieskuteczna. Po czwarte, szczepionka zbyt szybko wprowadzona na rynek
i niedostatecznie przetestowana może prowadzić do powikłań. Nie dajmy
się więc przestraszyć i namówić do zbyt pochopnie wprowadzonych
szczepień, za które trzeba będzie zapłacić wielkie pieniądze. Dodatkowym
niebezpieczeństwem jest to, że szczepionka sama może spowodować
chorobę, a nawet tzw. epidemię poszczepienną.
Prawdziwą obroną przed koronawirusem jest nasza własna odporność.
To jest najbardziej zastanawiające. Dlaczego oprócz przekazywania
informacji o wymogach higieny, pozostaniu w domach i społecznej
izolacji, nie mówi się dziś o rzeczach podstawowych, że rzeczą
najważniejszą w przypadku koronawirusa jest wzmocnienie odporności
naszego organizmu? Dlaczego nie daje się ludziom prawdziwie dobrych rad,
a głosem autorytetu przekazuje informacje i wymusza postępowanie, które
są błędne? Skąd ta niewiedza? Bowiem brak ruchu i pozostawanie
w zamkniętych pomieszczeniach naszą odporność pogarsza. Pogarsza ją też
strach i stres. A wzmacnia aktywność i przyjemny kontakt z innymi
ludźmi, witamina C, czosnek, owoce i warzywa, i w ogóle ruch na świeżym
powietrzu, słońce i zdrowe jedzenie. Tak samo nie zyskamy na odporności
dzięki noszeniu masek bowiem utrudniamy nimi dostęp do świeżego
powietrza. Powinno się je używać jedynie przy bliskich kontaktach
w zatłoczonych miejscach publicznych, a w szczególności w zamkniętych
pomieszczeniach. W imię naszego zdrowia, zacznijmy więc znowu żyć
z otwartą twarzą i korzystać z pięknej wiosennej pogody.
Przewidując dalszy rozwój wypadków, trzeba jasno powiedzieć, że ilość
chorych w kraju i na świecie będzie do pewnego momentu nadal rosnąć
i należy być na to przygotowanym. Ale rozum podpowiada, że koronawirus
nie jest groźniejszy od innych wirusów, że atakuje przede wszystkim
osoby starsze, chore i mniej odporne, i że można go skutecznie leczyć.
W przypadku wyraźnych objawów chorobowych sprawdzonymi lekarstwami są
Arechin (Chlorochina) oraz Plaquenil (Hydroksychlorochina). Zostały one
zastosowane do leczenia pacjentów w Korei Południowej, która, jak
wskazuje bardzo mała liczba zgonów, nadzwyczaj skutecznie poradziła
sobie z COVID-19. Aby więc skorzystać z tego wzoru i zapobiec
rozprzestrzenianiu się choroby, należy zastosować środki odpowiednio
proporcjonalne. Nie mogą być to metody radykalne, jakie są obecnie
stosowane w wielu krajach i które faktycznie okazują się nieskuteczne.
Zamykanie ludzi na siłę w mieszkaniach i mandaty za wychodzenie
do niczego nie prowadzą, a są jedynie jawnym pogwałceniem wolności
osobistej i przyrodzonej godności człowieka. Zamiast tego należy
umiejętnie zapobiegać, informując o środkach zapobiegawczych i apelując
do ludzkiego rozsądku oraz właściwie leczyć, bazując na posiadanej
wiedzy.
Koronawirus stał się wydarzeniem medialnym. Podchwyciły go szybko
światowe media. Na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Baltimore, w Stanach
Zjednoczonych, powstało centrum informacji na temat rozprzestrzeniania
się na świecie choroby COVID-19. Na jego stronie internetowej można
znaleźć bieżące informacje o ilości chorych, o tych którzy wyzdrowieli
i o tych, którzy zmarli, zarówno w skali świata, jak i w odniesieniu
do indywidualnych krajów. Jest to także wielki biznes. Na konta
instytucji badawczych płyną nieprzerwanie strumienie pieniędzy
przeznaczonych na walkę z koronawirusem. Nadal działa giełda i dokonuje
się olbrzymich operacji finansowych. Ktoś zyskuje wielkie pieniądze,
ale wielu je traci. Generalnie mówiąc na świecie pogłębia się nędza
i wzrasta różnica między najbogatszymi i najbiedniejszymi. Liczba
bezrobotnych w samych Stanach Zjednoczonych gwałtownie rośnie i niedługo
dojdzie do 20%. Podobnie będzie w wielu innych krajach.
Kiedy zamknięto granice, zawieszono podróże lotnicze, pozamykano ludzi
w domach, zmuszono ich do posłuszeństwa i skazano na bierność,
a w cieniu tego wszystkiego wali się gospodarka światowa, a jednocześnie
niektórzy na tym zyskują, a inni tracą oraz skoro koronawirus był już
znany ponad pięćdziesiąt lat temu, a teraz niespodziewanie wybudził taką
panikę, pytanie postawione na początku, czy to rzeczywiście wielka
pandemia czy też największa pomyłka, wydaje się zasadne. Chociaż jeszcze
za wcześnie, aby na nie w pełni odpowiedzieć, ważna jest konkluzja.
Należy jak najszybciej wrócić do normalności.
Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.
Autor jest filozofem i myślicielem politycznym, doktorem Uniwersytetu
Oksfordzkiego, profesorem w Instytucie Politologii Uniwersytetu
Opolskiego, autorem „Harmonii społecznej” i innych książek
przetłumaczonych na kilka języków.