Nie wiem kiedy teraz Cię dotknę
Spłynęła łza po policzku serca
Nie wiem kiedy spojrzę w Twe oczy
Rozpadam się po stokroć - do wnętrza
Nowy nasz dom straszy pogardą
Z wolna przegrywam z życiową anarchią
Moje marzenia których tak się bałem
Nowe spojrzenia za którymi czekałem
Opadają jak płatki róży złotej
Mimo że bardzo chciałbym
Nikt mi nie poda ręki z powrotem
Krzyk przepełniony nadzieją w krtani
Dłoni zaciśniętych większa niepamięć
Zza krat wyciśnięte słowo miłość
Może to tylko marazm... może zawiłość
Ile oferuje prób życia kosmyk
Wplatam swe palce w Twe jasno-ciemne włosy
Z twarzy zapłakanej ulotki ogromem
Mam nadzieję że nasz dom będzie wreszcie domem...
Okrój mój sens z życiowego lukru... prosząc o spokój nie zapomnij o drżeniu w głosie
który niegdyś cię ukoił...