Mamy teraz więcej czasu na domowe zajęcia, zwolnienie biegu życiowego, zadumę ale i również na przyjrzenie się sprawom sprzed lat, ba nawet wieków. Podsuwam trochę przeredagowany i " podrasowany" tekst sprzed kilku lat, w którym znaleźć można i politykę, i sprawy wielkiego świata, ale i słabostki ludzkie, intymne wynurzenia, namiętności i to, co lubimy, choć się nie przyznajemy do tego, ploteczki o bliźnich. Z pozdrowieniami #Zostańwdomu
Nieograniczona władza daje nie tylko możliwość wpływania na wszelakie aspekty państwa i jednostek lecz również do możliwości posiadania (prawie) każdej kobiety. Słusznie zauważył Henry Kissinger: "Władza to największy afrodyzjak".
Zacznę od króla cieszącego się powszechnym szacunkiem i otoczonego nimbem zwycięzcy - Jana III Sobieskiego. Jego skłonność do Marii Kazimiery d’Arquien de La Grange, znanej jako Królowa Marysieńka, jest jedną z bardziej znanych historii miłosnych władców polskich. Sobieski, wykształcony i obyty w świecie, nie był nowicjuszem w erotycznych manewrach, jednak gdy ujrzał Marię Kazimierę na jednym z dworskich bali, pokochał ją od pierwszego wejrzenia i przyrzekł żyć tylko dla niej. Nie poszło niestety po jego myśli. Maria została poślubiona przez Jana „Sobiepana” Zamoyskiego, a nawet urodziła mu cztery córki (a później jeszcze piątą). Mąż okazał się pijakiem i hulaką i znudziwszy się wdziękami żony zostawiał ją samą na wiele miesięcy. I tu pojawia się sąsiad, dawny konkurent - Jan Sobieski. Ich romans, z różnym natężeniem trwał do śmierci "Sobiepana". Potem to już prawie jak w bajce, ślub, który w dworskich kręgach spotkał się ze zgorszeniem, ze względu na zbyt krótką żałobę panny młodej, mały wypad Marii do Francji aby wyleczyć się z "francuskiej choroby" pozostawionej w spadku przez pierwszego męża, koronacja Jana na króla, dzieci, rodzina. O tym jak gorąco kochał Sobieski swą Marysieńkę świadczą fragmenty z listów do niej:
"Nie racz mi za złe mieć: mnie nie kapucynem ani kamedułem natura stworzyć chciała. Wszyscy na świecie ludzie, którzy mię znali, wierzyć temu nie mogli, abym się jedną żoną obejść mógł, a ja i z tą jedną cały rok już nie mieszkam, co nie tylko że się przyrodzeniu przykrzy, gdy mu się taki gwałt czyni, jako nie może być większy, ale i zdrowiu tak szkodzi, że już nie może bardziej. Ustawiczna gorączka dzień i noc, krosty po ciele, dymy do głowy takie, że się ledwie nie rozpada, a najbardziej począwszy od wiosny. W kolejnej epistole pisał frywolnie: A teraz całuję począwszy od busieńki, wszystkie śliczności, a najbardziej tyteńki, muszeczkę, pajączka i śliczne nóżeczki."
"Responsu na dwa listy moje nie mam jeszcze od Wci serca mego, w których prosiłem i teraz proszę, abyś mi oznajmiła o muszce, jeśli jej nie tęskno i jeśli nie przypada też kiedy apetyt, to uczyń tę rzecz; bom ja już ledwo żyw bez tego, moja duszo, ani spać, ani jeść, ani pić, ani chodzić, ani siedzieć niepodobna, żeby to milion razy na myśl przyjść nie miało, ale do ślicznej tylko muszeczki, którą całuję milion"
Liczne rozłąki wpisane były w ich pożycie, ale wracając do domu, król zwykł uprzedzać małżonkę o rychłym przybyciu i życzył sobie, by żona nie myła się przez kilka dni. Jednak i oni nie ustrzegli się przed "złymi językami", które zarzucały królowej, iż przyprawia rogi swemu wojowniczemu mężowi choć nie zostało to potwierdzone a prawdą jest, iż po jego śmierci z nikim się nie związała. Jak zauważył jeden z naszych historyków :"wypada podkreślić, że Marysieńka tworzyła ze swym Jachniczkiem jedną z najbardziej dobranych par, jakie zasiadały na polskim tronie."
Zapewne nie mniej bogate życie intymne miał wielki "Mały Kapral" - Napoleon Bonaparte. Cnotę swą stracił z premedytacją, nazywając ją "doświadczeniem filozoficznym" z prostytutką, w wieku osiemnastu lat. Jego największą miłością życia była równie kontrowersyjnie "liberalna" pod tym względem Józefina de Beauharnais, choć ich noc poślubna okazała się niewypałem - piesek Józefiny ugryzł świeżo poślubionego w nogę, a wściekły Bonaparte wyszedł i resztę godzin do rana poświęcił na studiowanie taktyki i strategii. Potem to działo się niczym w najlepszym brazylijskim serialu - schodzili się, kochali, kłócili i zdradzali. Ciekawostką jest to, że Napoleon również jak Sobieski lubił aby jego kobiety nie myły się zbyt często ale i też fakt, że miał słabość do militariów w alkowie.
Cesarz Francuzów był człowiekiem uporządkowanym nawet w tej delikatnej materii. Albert Sylwian napisał o nim: "W owej dobie jego apetyt seksualny przybrał formę wilczego głodu. Jako człowiek metodyczny, zorganizował odpowiednio do tego swoje życie osobiste. O dwa kroki od biura miał wkrótce buduarek, stosowny dla szybkich, a dyskretnych spotkań". I nie łudźmy się, że Mały Kapral darzył płeć piękną szczególną estymą, możemy się o tym przekonać się czytając zapiski pozostawione przez hrabiego Emmanuela de Las Casesa – towarzysza zdetronizowanego monarchy na wyspie św. Heleny. Według jego świadectwa z ust Napoleona padały takie mądrości:
"My ludzie zachodu mamy o nich całkowicie błędne zdanie. Darząc niewiasty zbyt wielką atencją, zburzyliśmy naturalne relacje między obu płciami. Popełniliśmy wielki błąd traktując je niemal na równi z mężczyznami. O wiele sprawiedliwiej i rozsądniej postępują ludzie Wschodu, gdzie niewiasta należy w istocie do mężczyzny, bo przecież naturalną koleją rzeczy kobiety są naszymi niewolnicami. To że ośmielają się nami rządzić, wynika jedynie z naszego niezrozumiałego postępowania. Niewiasty wykorzystują przymioty dane im przez naturę, aby nas zwodzić i nami kierować. Na jedną dzięki której dobro czynimy, przypada sto takich, przez które popełniamy głupstwa."
My Polacy lubimy jednak sięgać do historii o nim i pięknej Polce czyli do romansu z Marią Walewską, podsuniętą mu przez jej stetryczałego męża. Złożona w ofierze na ołtarzu Ojczyzny, zemdlała "w trakcie", co nie przeszkodziło Bonapartemu dokończyć dzieła. Jak wiemy jednak ich romans wydał owoce w postaci potomstwa ale i ponoć większej sympatii Cesarza dla rodaków kochanki. Jej samej podarował naszyjnik ze złota z diamentami, pałacyk w Paryżu oraz wiele innych posiadłości ziemskich.
Wróćmy jednak do samego Napoleona, jego miłosnych podbojów i plotek o nich; ponoć wśród jego licznych kochanek znalazła się tak niezwykle ognista Włoszka, że jej namiętność "zwichnęła mu przyrodzenie".
Gdy Bonaparte, który za wszelką ceną dążył do pozostawienia po sobie legalnego dziedzica, "dostał rękę" habsburżanki Marii Luizy, ślub musiał odbyć się per procura, jednak zaraz po nim panna młoda udała się w podróż na spotkanie panem młodym. Do ich "sam na sam" doszło w lesie pod Compiégne i tu również Napoleon nie bawił się w konwenanse, wsiadł do karety małżonki i natychmiast skonsumował związek.
Po jego śmierci dokonano sekcji zwłok, lekarz który je przeprowadzał stwierdził, że Cesarz był blady i nieowłosiony, a przyrodzenie miał niewielkie. Najbardziej żenujące jest to, że zostało ono odjęte, zakonserwowane i w 1969 roku dom aukcyjny Christie's wystawił je na sprzedaż.
Mumifikacji, jak wie (prawie) każdy z nas, poddano również Włodzimierza Ilijcza Uljanowa.
W niezliczonych biografiach i różnorakich wspomnieniach, daremnie szukać najmniejszej wzmianki o sprawach sercowych Lenina. Można odnieść wrażenie, że pochłaniały go całkowicie książki i rewolucyjne marzenia, a sam wódz Rewolucji Październikowej był przykładnym mężem. Za młodu pociągały go dwie kobiety: Nadieżda Krupska i Apollinaria Jakubowa. Tej drugiej oświadczył się, ale został odrzucony. Ponoć, gdy trafił do więzienia za działalność wywrotową, napisał do obu pań aby pojawiły się pod oknem jego celi. Prośbę spełniła tylko Nadieżda. Nie była piękna. Pisarz Ilja Erenburg zauważył, że "jeden rzut oka na Krupską i wiadomo, że Lenin nie interesował się kobietami".
Powyższe to jednak tylko pozory, Uljanow od kobiet nie stronił, a nawet, jak wiele wskazuje, miał również wielką skłonność do "burżujek".
Zagadkową postacią jest kobieta, która pojawiła się w jego życiu już po ślubie z Krupską, Inessa Armand. Tworzyli przez wiele lat przedziwny trójkąt; rewolucjonista, który o kobietach mówił, że nie spotkał jeszcze takiej , która by przeczytała cały „Kapitał”, zrozumiała kolejowy rozkład jazdy i potrafiła grać w szachy, schorowana i wpatrzona w męża żona i Francuzka z dość bujną przeszłością. Wiele wskazuje na to, że była jego kochanką, gdy zmarła, jej ciało sprowadzono do Moskwy (przed śmiercią rozstali się) i pochowano w ołowianej trumnie pod murami Kremla, a Lenin z Krupską zajęli się wychowaniem jej dzieci.
Sam Uljanow zmarł cztery lata później. Sekcja wykazała, że cierpiał na zaawansowany syfilis. Gdzie go złapał, nie wiadomo.
Inteligentny i towarzyski, świetny śpiewak, lubiący róże i mimozy zmieniający się ponurego, zimnego i bezlitosnego satrapę - Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili, znany prawie każdemu na świecie jako towarzysz Stalin. We wczesnych latach młodości był innym człowiekiem niż zapamiętała go historia. Miał dwie wiele miłości: żonę Kato, czyli Jekaterinę Swanidze i rewolucję. Ta druga jednak zdominowała wszelkie inne aspekty życia Stalina i mimo, iż zdawał się być bardzo szczęśliwy z małżonką i małym synkiem, bez wahania zostawiał ich, a wręcz zapominał na długie tygodnie. Taka miłość wykańczała Kato, wpadła w depresję, chudła, marniała, a sam Stalin zdawał się nie dostrzegać zbliżającego się końca życia żony. Przyjechał do niej dopiero wtedy, gdy leżała na łożu śmierci w Tyflisie choć ponoć po jej śmierci płakał jak dziecko. Wszystko wskazuje na to, że były to ostatnie ludzie odruchy dyktatora, późniejsze swoje kobiety traktował wręcz okrutnie. Jego druga żona, młodsza o dwadzieścia jeden lat, Nadia była jego sekretarką. Początkowo nie było źle w tym związku, Nadieżda Alliłujewa urodziła Stalinowi dwójkę dzieci. Jednak nie byli dopasowani, ona neurotyczna i zazdrosna, on coraz częściej pokazywał swoje prawdziwe oblicze mrocznego despoty. Ona już za młodu była prawie inwalidką, miała za sobą przynajmniej dziesięć aborcji, stany depresyjne, okropne migreny, problemy ze sercem, on okrutny i chamski, nie liczył się z najbliższymi - poniżał ich, pluł przy stole, rzucał w domowników resztkami jedzenia. Ponoć Stalin nie był kobieciarzem lecz też nie pozostawał obojętny na ich wdzięki. Miał mnóstwo adoratorek, uwielbiały go, pisywały listy, wyznawały miłość:
"Drogi towarzyszu Stalin, niedawno śnił mi się pan… Mam nadzieję, że dostąpię audiencji. Załączam swoją podobiznę" - pisała pewna nauczycielka z prowincji.
Do prawdziwej katastrofy doszło pewnego wieczoru, podczas którego wydano uroczystą kolację z okazji piętnastolecia Rewolucji. Małżonkowie pokłócili się, on zwrócił jej uwagę, że nie podnosi kieliszka w toaście; "Ej ty, wpij", ona odparła: "Nie jestem dla ciebie ej ty". Upokarzał ja na każdym kroku, wyzywał, rzucał w nią jedzeniem, w trakcie kolacji dzwonił do kochanki. Nadia starała się zachować spokój, wyszła z kolacji. Stalin pojechał spędzić resztę nocy w objęciach innej kobiety. Rano znaleziono Nadię martwą, oficjalnie podano, że zmarła na atak wyrostka robaczkowego, choć niektóre źródła twierdzą, że popełniła samobójstwo strzelając do siebie, inne, że wieszając się, a jeszcze inne sugerowały, że było to zabójstwo bo na szyi miała ślad po duszeniu. Co do bezpośrednich powodów śmierci też nie ma jednoznacznej odpowiedzi; zamordowano ją, miała dostać zlecenie na zabicie dyktatora ale nie umiała tego zrobić i doprowadzona została do rozpaczy targnęła się na życie, choć można też się dokopać do informacji, iż zrobiła to bo Stalin podczas tamtej kolacji wyznał jej, iż jest jego córką - miał kilkumiesięczny romans z jej matką około roku przed jej narodzinami.
Dżugaszwili podejrzewany był również o skłonności homoseksualne choć głęboko skrywane. Oficjalnie wielki wróg związków jednopłciowych wykazywał wielkie zamiłowanie do typowo męskich popijaw, a w aktach dotyczących naturalistycznej sztuki XIX-wiecznych malarzy pozostawił dziwne, niewybredne komentarze. W podobiźnie nagiego starszego mężczyzny Stalin dostrzegł podobieństwo do jednego ze swoich kolegów, Michaiła Kalinina: "Co taki chudy jesteś, Michaile Iwanowiczu? Pracuję. - Onanizm to nie praca. Zajmij się marksizmem, he he – dopisał na obrazku." Na innym dał taki wpis: "Nie siedź gołą dupą na kamieniu. Idź do Komsomołu albo na robotniczy fakultet". Czy to jednak jest dowodem na homoseksualne skłonności czy tylko jedynie na niewybredne poczucie humoru?
O mocno skrywane skłonności do homoseksualizmu podejrzewany jest inny, równie straszliwy dyktator - Adolf Hitler. Już za młodu i w tej delikatnej materii, jaką jest intymna strona człowieka Hitler popadał w skrajności. Podczas pobytu we Wiedniu zakochał się w dziewczynie, którą znał jedynie z widzenia i nigdy nie zamienił nawet słowa. Ta jego platoniczna miłość trwała 4 lata i przerodziła się w dziwną obsesję. Pisywał dla niej wiersze, wyobrażał jak biorą ślub, tworzą rodzinę, a gdy uroił sobie, że się na niego gniewa popełnił, jak się zresztą później okazało, sfingowane samobójstwo. To nie przeszkadzało mu korzystać z płatnej miłości, co spowodowało, że zaraził się, nieuleczalną wtedy, kiłą.
Wraz ze wzrostem jego wpływów i władzy rosło powodzenie u płci pięknej. Jedną z pierwszych ofiar bliskich kontaktów z Führerem była jego o dziewiętnaście lat młodsza siostrzenica Angela Raubal, przez wszystkich zwana Geli. Chociaż już wcześniej, zapewne nie przez przypadek, dwie z jego kochanek próbowały popełnić samobójstwo. Sama Angela prawdopodobnie odebrała sobie życie (chociaż istnieją poszlaki, że została zamordowana), po tym jak wuj osaczył ją, zamknął i zagarnął wyłącznie dla siebie. Przed śmiercią żaliła się przyjaciółce, że Hitler jest potworem i zmusza do rzeczy wyjątkowo obscenicznych.
Najbardziej znaną partnerką jest Ewa Braun. Hitler i jego otoczenie rozpowszechniali tezę, jakoby nie miał on prywatnego życia i dniem i nocą poświęcał się dla narodu niemieckiego. Dlatego otoczył swoją długoletnią towarzyszkę życia murem milczenia i tajemnicy. Ewa, młodsza o dwadzieścia trzy lata, traktowana była przez niego instrumentalnie. Mówił, że "bardzo inteligentni ludzie powinni brać sobie prymitywną żonę”. A ona była mu bardzo oddana i lojalna. Mogła uniknąć losu swego okrutnego kochanka, jednak zdecydowała, że pozostanie z nim do końca i razem popełnili samobójstwo.
Były i inne kobiety i to nie tylko Niemki. Wśród nich znaleźć można aktorki, działaczki polityczne, sportsmenki, arystokratki, jednak żadna z nich nie zakpiła tak z niego jak... jego córka Gizela. Mówiono, że jej matką była Tillie Fleischer, oszczepniczka i zdobywczyni dwóch olimpijskich medali podczas berlińskiej olimpiady 1936 r. Po tym, jak Leni Riefenstahl sfilmowała Führera gratulującego zwycięskiej sportsmence, mieli jakoby ośmiomiesięczny romans. Gizela gdy dorosła, przyjęła judaizm i poślubiła Żyda, syna rabina Francji, który zginął w jednym z hitlerowskich obozów śmierci. Ot, ironia losu.
A sama historia każdego dnia dopisuje nowe karty miłosnych dylematów u szczytu władzy.