Opowiedz mi bajkę tatusiu.
Mamo, a bajka na dobranoc?
Kto z nas rodziców nie słyszał tych słów?
Bajki to rytuał, tradycja i budowanie więzi na całe życie - do tego stwierdzenia nie trzeba być wielkim odkrywcą. Wymyślamy je, opowiadamy, czytamy, oglądamy, niektóre znamy na pamięć. "Jaś i Małgosia", "Kopciuszek", "Tomcio Paluch", "Śpiąca Królewna" i wiele, wiele innych. Klasyka Andersena, Perraulta, wierszowane cudeńka Brzechwy i Tuwima, no i oczywiście bajki braci Grimm.
Na opowieściach tych ostatnich wychowały się pokolenia. Czy aby na pewno? Czy bajki, jakie znamy to faktycznie oryginalne teksty Jacoba i Wilhelma Grimm'ów?
Pozwolę sobie wspomnieć słów kilka o tym, w jaki sposób doszło do powstania tego zbioru baśni.
Po klęsce Prus pod Jeną powstał pomysł, aby podbudować morale narodu poprzez spisanie opowieści i bajań ludowych. Podjęli się tego bracia Grimm, jednak wszystko na to wskazuje, że nie zbierali ich sami, odwiedzając i wysłuchując bajarzy i bajarki, lecz robili to poprzez wynajętych współpracowników (głównie kobiety). Dlatego nie wiadomo ile w tym oryginalnych opowieści, a ile zostało dodane przez przekazujących. Część tekstów spisana została ze starych ksiąg, a bracia przeredagowali je na własną modłę. I tu też trudno dociec na ile, gdyż sami zniszczyli własne archiwum. A zmieniali dużo, ze względów politycznych jak też "względów politycznych".
Pierwsza edycja baśni ukazała się w 1812 roku, potem przez pięćdziesiąt lat każde nowe wydanie było przez Grimmów cenzurowane.
Próbę rekonstrukcji oryginalnych opowieści podjął się germanista, profesor Jack Zipes w książce "The Original Folk and Fairy Tales of the Brothers Grimm: The Complete First Edition".
Przytoczę kilka nieznanych perełek oraz takie, które zna każde dziecko.
"Jak dzieci bawiły się w rzeź" mało kto zna i chyba dobrze - to opowieść o rodzeństwie, zabawiającym się w rzeźnika. Jeden z braci zabija drugiego, który udaje prosiaka. Gdy zbrodnię odkrywa matka własnoręcznie karze syna... wbijając małemu mordercy sztylet w serce. W tym czasie niedopilnowane trzecie dziecię topi się w kąpieli. Zrozpaczona kobieta popełnia samobójstwo przez powieszenie się. Po pewnym czasie wraca ojciec i gdy odkrywa dramat z rozpaczy umiera.
Niewiele "lepsza" jest pierwotna wersja bajki o Czerwonym Kapturku, w którym nie ma ani czerwonego kaptura, ani gajowego. Jest za to kilka innych wątków. Początek bajki dość zbieżny do dzisiejszego ale dalej...
" Wilk obrał drugą drogę i jako pierwszy dotarł do domu babci. Zabił ją, jej krew wlał do butelki, a kawałki ciała pokrojone w plastry umieścił na półmisku. Następnie przebrał się w babciną nocną koszulę, położył się w łóżku i czekał."
Gdy dziewczynka dotarła do domku babci przebrany zwierz wita ją serdecznie i zachęca do napicia się wina i spróbowania plasterków mięsa leżących w spiżarni. Nieświadomy Czerwony Kapturek zgadza się i raczy się makabrycznym poczęstunkiem. Jakby tego było mało, wilk zaprasza ją do łóżka.
" - Wtedy wilk rzekł: Rozbierz się i połóż się ze mną.
- Gdzie mam położyć fartuszek?
- Wrzuć go do ognia, nie będzie ci już więcej potrzebny.
Zdejmując ubrania – gorsecik, spódnicę, halkę i pończochy – dziewczynka zadawała to samo pytanie, a wilk za każdym razem odpowiadał: – wrzuć to do ognia, nie będzie ci już potrzebne."
Dalej jest jeszcze gorzej. Dziewczynka kładzie się do łóżka, wilk ją pożera i... to już koniec bajki. Nikt jej nie ratuje, nikt dziecka nie szuka, nie ma problemu, ot – tak bywa.
Złe macochy to "klasyka klasyki" postaci bajkowych, znamy je z wielu opowieści, jak na przykład ze "Śnieżki" czy "Jasiu i Małgosi". Zdaniem profesora Zipesa w oryginalnych wersjach były biologicznymi matkami głównych bohaterów, jednak w wyniku cenzury zostały zamienione na macochy.
W jednej z odkurzonych przez Zipesa baśni "Dzieci czasu głodu", matka jest chora psychicznie i bardzo osłabiona. Mówi córkom, że musi je zabić i zjeść, by przeżyć.
W "Jasiu i Małgosi" pierwotnie nie zła macocha lecz "kochający" rodzice prowadzą dzieci do lasu, by zwyczajnie pozbyć się w czasie głodu nieproduktywnych gąb do wyżywienia. W tej wersji nie czarownica, a żona diabła knuje plan zabicia rodzeństwa i nie w piecu lecz na koziołku do cięcia drewna. Tam mają się dzieci podłożyć pod topór i wykrwawić na śmierć. Na szczęście wykazują się one ogromnym sprytem i proszą wiedźmę, aby pokazała im, jak dostać się na koziołka. Podrzynają jej gardło i uciekają. Ciekawostką jest, iż w francuskiej wersji, gdzie Baba Jagę zastępuje olbrzym, Jaś namawia wielkoluda do poderżnięcia gardeł własnym dzieciom.
Kto nie pamięta z dzieciństwa disney'owskiej produkcji - "Kopciuszek"? Ta baśń ma jednak wiele osobliwych wariantów. W jednym z nich bohaterka zostaje służącą po ucieczce od własnego ojca, który pragnął ją poślubić i dać upust kazirodczym żądzom. W innej - siostry namawiane przez matkę ucinają sobie nożem pięty i palce u stóp, by zmieścić je w szklanym trzewiczku. Małe gołąbki powiadamiają księcia, że na buciku znajduje się krew. Odrzuca on obie kandydatury, by odkryć, że prawdziwą właścicielką butów jest Kopciuszek. Siostry dochodzą do wniosku, że skoro żadna nie może być żoną księcia, to warto wyciągnąć zysk z bycia jego szwagierką. Wybierają się na wesele, lecz tam czeka na nie ponura niespodzianka. W ramach kary "potulne gołąbki" wydziobują im oczy. W innej wersji jest jeszcze gorzej:
"Zła macocha próbuje wepchnąć Kopciuszka do pieca, ale przez pomyłkę zabija w ogniu własną córkę".
No i „Śpiąca Królewna”. Co prawda jest to baśń autorstwa Charles’a Perraulta, jednak istnieje również w wersji braci Grimm, którzy spisali przekazywaną ustnie wersję bajki. Romantyczna historia o wielkiej miłości i pokonaniu dzięki niej problemu ze sennością właściwie jest opowieścią o gwałcie i walce z teściową. Nie ma bowiem mowy o tym, że pocałunek Księcia obudził królewnę, by mogli „żyć długo i szczęśliwie”. Książę bowiem „skonsumował związek” w trakcie snu wybranki i dopiero urodzone z tego sennego pożycia dzieci, gryząc ją, podczas ssania mleka z piersi, budzą ze snu. W jednej z wersji teściowa, nota bene ludożercza olbrzymka, próbuje również "ugrać" coś dla siebie zjadając swoje wnuki, co jednak przebudzenie Królewny uniemożliwia. A towarzyskim smaczkiem jest też to, iż ponoć Książę, gdy uwiódł naszą bohaterkę już był „żonaty i dzieciaty”.Kończę już ten bajeczny horror bajką "Mogiłka", którą przytoczę w całości bo krótka (choć uprzedzam drastyczna):
"Było sobie niegdyś uparte dziecko, a nie robiło nic, czego chciałaby matka. Dlatego nie miał w nim Bóg upodobania, zesłał nań chorobę i żaden lekarz nie umiał mu pomóc. Wnet leżało na łożu śmierci. Gdy opuszczono je do grobu i przykryto ziemią, nagle wyłoniła się z niej rączka i sięgała w górę, a przysypywanie jej świeżą ziemią nic nie dawało. Rączka ciągle wychodziła na wierzch. Matka musiała tedy podejść do grobu i chłostać rączkę rózgą, a gdy to uczyniła, rączka schowała się i dziecko odnalazło swój pokój pod ziemią."
Niewątpliwie powyższe bajki szokują. Jednak trzeba pamiętać, iż powstawały w zupełnie innych czasach, gdy styczność ze złem i okrucieństwem było czymś oczywistym już od najmłodszych lat. Dzieci uczestniczyły w życiu dorosłych często bez taryfy ulgowej. Nawet dzisiaj zdaniem wielu psychologów nie powinno się pozbawiać dzieci możliwości konfrontacji ze strachem i złem w baśniach, które mają funkcję terapeutyczną i pomagają uporać się z prawdziwymi, życiowymi lękami.
No tak... Być może jest w tym sporo racji lecz przyznam się, że swoim dzieciom raczej zafundowałabym taką terapię raczej dopiero teraz, gdy są u progu dorosłości.
Cytaty za: ciekawostkihistoryczne.pl
tekst bajki "Mogiłka" za grimmstories.com