Do Wariaatka 18...
Jak Anioł zabrał Powstańca Warszawskiego do nieba....
1 sierpnia, czyli w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, przyszedł tam stary żołnierz. Położył pod nogi Małego Powstańca bukiecik niezapominajek i wyprężył się na baczność, z ręką przy daszku wojskowej czapki. Potem usiadł na występie muru i zaczął nucić piosenkę, którą kilkadziesiąt lat temu Śpiewali powstańcy. Wtedy podszedł do niego zaciekawiony harcerz w mundurku. Chwilę stał na baczność, a potem usiadł przy starym żołnierzu i zaczął nucić tę samą melodię. Żołnierz spojrzał na niego, chwycił go za ramię i przygarnął do siebie. Po chwili zaczął opowiadać:
– Takich jak ty i on było wtedy tu wielu. Niewiele mieli lat, ale za to odwagi – aż za wiele… To, by Warszawa była polska, dumna i wolna, było dla nich ważniejsze nawet od życia. Ja też wtedy taki byłem, bo mężczyzna musi mieć serce żołnierza-obrońcy-bohatera. Powstanie to było piekło. Bomby leciały jak grad, dudniły samoloty i wyły syreny, domy waliły się jeden po drugim, czołgi miażdżyły rannych ludzi. Wszystko było w ogniu, a Śmierć szalała jak stado demonów. Był wtedy wśród nas taki całkiem podobny do niego – wskazał na Małego Powstańca – małe toto było, słabe i chude, a sprytne i ruchliwe jak żywe srebro. Był ministrantem i skautem. Nawet dwa razy szedł w pielgrzymce z Warszawy do Częstochowy – o chlebie i wodzie. Marianek miał na imię. Gdy inni wokół płakali, przeklinali, jęczeli lub wyli z bólu – on był cały czas pogodny, jak błękit, którego nie widzieliśmy już od kilku dni. Mimo tego piekła miał oczy pogodne jak bezchmurne niebo. I o niebie nam przypominał, pod dymem, bombami i walącymi się Ścianami. Pamiętam, jak mówił do jakiejś umierającej dziewczyny: „Nie bój się! Nad nami jest niebo i do nieba z tego piekła idziesz. Wytrzymaj, zaraz boleć przestanie. Tam już nic nie boli!?. Zresztą ten Marianek robił wszystko jakby po drodze do nieba. Kiedy go raz zapytałem, patrząc, jak przebiega do rannych pod seriami karabinu maszynowego: „Czy ty się w ogóle Śmierci nie boisz?? – on odpowiedział: „Co tam Śmierć – mnie mój Anioł weźmie od razu do nieba, bez pogrzebu!?.
I tak zginął… Kiedy zobaczyliśmy, że ambulans pełen rannych jedzie wprost na minę, krzyczeliśmy, ale kto w tym piekielnym jazgocie mógł coś usłyszeć. I wtedy Marianek z parapetu okna skoczył wprost na tę minę… Mały dzieciak, a jakie wielkie serce! Nikt z nas nie pomyślał, że tak można tych kilkunastu rannych uratować… „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich?. Nic z niego nie zostało. I nie miał pogrzebu. Tylko wszyscy powstańcy stanęli na baczność jak przed pomnikiem bohatera. Chyba naprawdę jego Anioł wziął go wprost do nieba. I wiesz, wtedy na kilka chwil dymy się rozwiały i zobaczyliśmy błękit – jakby Anioł robił drogę temu małemu Świętemu…
Stary powstaniec umilkł, a harcerz spojrzał na twarz Małego Powstańca. Wyglądał on tak, jakby patrzył gdzieś bardzo daleko. Nad nim było czyste, spokojne niebo, po którym latały jaskółki.
– Czy wiesz, kto to jest Anioł? – zapytał harcerza stary powstaniec. – To ktoś taki: „pół-ptak i pół-miłość?.
Tak pisał Krzysio Baczyński, też powstaniec, poeta. Też zginął, zaraz po Marianku. Dobrych ludzi to chyba Anioły prowadzą do nieba na skróty…
Dlaczego tacy są.....?
Czy umiemy odpowiedzieć szczerze ...sami dla siebie?
PRZYJACIELU,
Chcę wiedzieć, czy potrafisz siedzieć z bólem, moim lub swoim, nie starając się pozbyć go, ukryć, lub zmniejszyć.
Chcę wiedzieć, czy potrafisz być z radością, moją lub swoją, czy potrafisz tańczyć z dzikością i pozwolić, by ekstaza wypełniła cię aż po czubki palców, bez upominania nas, że powinniśmy być ostrożni, patrzeć realistycznie na życie i pamiętać o naszych ludzkich ograniczeniach.
Nie interesuje mnie, czy historia, którą mi opowiadasz jest prawdziwa. Chcę wiedzieć, czy potrafisz rozczarować kogoś by pozostać wiernym sobie; czy potrafisz znieść oskarżenie o zdradę i nie zdradzić własnej duszy; czy potrafisz sprzeniewierzyć się, a przez to pozostać godny zaufania.
Chcę wiedzieć, czy codziennie potrafisz dostrzec piękno, nawet gdy nie jest ono ładne i czy potrafisz w jego obecności znaleźć źródło swojego życia.
Chcę wiedzieć, czy potrafisz żyć ze świadomością porażki, swojej i mojej, a mimo to nadal stać nad brzegiem jeziora i krzyczeć do srebra pełni księżyca: "Tak".
Nie interesuje mnie gdzie mieszkasz ani ile masz pieniędzy. Chcę wiedzieć, czy po nocy pełnej smutku i rozpaczy, zmęczony i obolały, potrafisz wstać i zrobić to, co trzeba, by nakarmić dzieci.
19 czerwca gramyyyyy....My i Senegal
i chwałę minionych dni?
To z nami był Kaziu Deyna,
a tak jak on nie grał nikt….
Co czułeś wtedy na Wembley
gdy Janek wybronił mecz?
I upadł jak w starych legendach,
Albionu dumny lew….
I złoto jak sen….
i puchar był nasz…
i ten przeklęty deszcz…
To było jak znak
od lat pierwszy raz
podniosłeś oczy gdzie…
Polska, Polska, Polska to my!
Jedziemy po Puchar Świata
Polska, Polska, Polska to my!
To Twój dzień
To Twój czas
Twoja gra
Piłkarskie niebo jest piękne
i takie samo jest u nas
i znowu mamy drużynę
i znów nas uwodzi fortuna.
Pojadą za wami chłopaki
odwiedzić znajome strony
i spojrzysz z „placu” przez słońce
na sektor biało-czerwony….
I z tysięcy ust
i z tysięcy serc
popłynie w niebo pieśń….
To będzie jak znak,
od lat pierwszy raz
zrozumiesz wtedy że….
Polska, Polska, Polska to my!
Jedziemy po Puchar Świata
Polska, Polska, Polska to my!
To Twój dzień
To Twój czas
Twoja gra.