Nie zatrzyma ich nikt
W tym tanecznym pędzie wirują wszędzie
Na krzaczkach mgły osiadają
Raz bliżej , raz dalej
Wyciągam rękę uciekaja
Beztroskie do końca
Tajemniczo się uśmiechają
Czy noc ciemna
Czy dzień pełen słońca
Ulotne jak bańka mydlana
Figlarne jak odsunięta firana
A kiedy zmęczone zasypiają
Na mojej powiece siadają
Zachęcają do spania
Odpoczywają do rana
A kiedy znów ranek nastanie
Będę biegła za nimi
Wszak nie mam tak dużo siły
Pozwolić by samotne były
I w pojedynkę tak po świecie gonily
Wręcz proszę je co rano
Zabierzcie mnie też
Bo czym by było życie
Kiedy myśli by nie było