Jeszcze takie małe zaćmienie umysłu
Po krótkiej nocy
Mroźny oddech przenika
Śnieg wiatru podmuchem
Spada na ziemię
Słonko zaczyna świecić
Budząc zastygłe cienie
Moje miasto budzi się
Budzą się pomniki i parki
Słychać dzwony w pobliskim kościele
Leniwy czas...
Mam wolną wolę
Lecz pokuszenie często wodzi mnie
Dobry Panie nie kuś mnie
Bo moja wola wcale silną nie jest
Kalejdoskop zdarzeń
Przebaczać już nie chcę
A może już nie umie
Drogi dwie...
One już nie w jedną stronę idą ,o nie
Nie raz człowiek wykrzyczeć musi się
I pisze słowa niezrozumiale dla wszystkich
I śni bo sen lepszy niż jawa
Od dawna wiem że życie to nie zabawa
Waga problemów wciąż cięższa jest
Ale nic to bo nowy horyzont widać w oddali
Tylko on mnie ocali...
Przecież mam od dziecka małego
Swoje cudowne miejsce
Tu nic i nikt nie rani ,nie oszukuje
Wiosna i zima ma swoje prawa
Tu wszystko jak na dłoni
Tu sama natura przed podłościami świata broni
Jeszcze chwilka kiedy wiaterek
Cieplejszy powieje, wyjadę
I znowu smak wiśni i malin będę czuła
A kiedy wrócę odrodzona
W nowe szaty wystrojona
Zobaczę to piękno w sobie
Odkryję go i już nigdy nie zawrócę
Do tych dni...
Dumna z podniesioną głową będę kroczyć
Lekka i radosna...
Bo już wszędzie będę widziała to piękno
Które mnie otaczało ...
Nie zdradzę go już nigdy
Obiecuję...