Po bezdrożach snu wieczną wedrowke mają
Kaleczą stopy, co noc gdzieś zdążają
Wyśnione tęsknoty budzą się nad ranem
Choć moje sny w kolory ubrane
Co rano staram się je zapamiętać... nie raz
Cały dzień w sercu burza trwa
Tęsknię co dnia
Dusza i ciało ,one dwie
Jedna kochać chce a druga to ciała posługa
Lecz w oceanie zmysłów są obydwie
Jedna to ciała opakowanie
Druga to zwitek miłości i świata całego
Cały czas zawracamy i cały czas próbujemy
Przecież jest coś w nas co przyciąga
Choć nieraz dzieli też
Spotkaliśmy się w przedsionku niezwykłej miłości
To ona teraz w nas gości
Pytam jakie dla nas ma zaszczyty?
W nagości piękna rodzi się spełnienie
Wstyd odszedł, już nie pamiętam go wcale
Spragnieni wrażeń ,doznań i dotyku
W nieskazitelnej białej pościeli
Dajemy poematy niezapomniane
W jęku i skowycie w pragnieniu duszy
Nadzieja miłości na wieki
W ust spleceniu bolących od miłości
Wnętrzem gorących
Usta natrętne ,nęcące
Mimo braku oddechu i zmęczenia
Bezgłośnie proszę o więcej
Patrz mi w oczy tak do końca granic
Niech te oczy też mają
Swój udział w tańcu nienazwanym
W prośbie zatrzymanych chwil
Wszystkich, tych najmniejszych też
Chwile pełne grzechu i ekstazy
Ciał drgających
Wszak natura tak chciała
W tym dobrobycie piękna
Nagość wspaniała
Tak ta noc się spotyka w zatrzymanych chwilach
I swój życiorys co życiem się nazywa
Zapisuje...