nie można być ciężarem
jeden dla drugiego
poproszę słodzik...
wypije na śniadanie za słodką herbatę
której nie znoszę jak jest za słodka
ale nic to ...dziś sobie gorycz osłodze
równowaga bytów bezcenna
jak zaspokojona kochanka
włączam myśli,już bez strachu
próbuje zapomnieć...
lecz amnezja na zawołanie
trudna sztuka...
emigruje w inny lepszy świat
niewiedza rujnuje
a miałam do nieba i piekła
jeden krok...
w noc i dzień,o każdej porze
zauroczona,zakochana
a jednak pokonana
leżę w łóżku, marząc, zasnąć
zasnąć by zapomnieć...
sąd ostateczny,krwawa łuna
szkarłatem serce okrywa
odlatuje...
pusta plaża i ten głos
w koło biel,nie poznaję
gdzie to jest?
na krawędzi stoję patrząc w niebo
już tyle nocy minęło
czemu ta nie?
chcę odejść...
na bezdrożach teraz
samotna miłość siedzi
pod figurką świątka przydrożnego
naga i zagubiona
za kurtyną prawd...
która będzie ta prawdziwą?
spalone mosty i tęsknoty słone
skrawki całości...
już nie umie ich...
na nowo poskładać...