znów nie mogłam spać
w koszulce cieniutkiej jak mgła
wyszłam przed dom
w moim lesie budziły się ptaki
słyszałam ich pojedyncze głosy
w powietrzu miodowo pachniała akacja
pierwszy dzień lipca 2017 roku
budził się różowym świtem
niosąc nieznane
szłam znaną mi ścieżką
wśród sosen zapachu i lata
rzeka otuliła troskliwie
rozgrzane me ciało
tatarak na brzegu z wiatrem spór prowadził
cichutko płynęłam a fale delikatnie muskały me ciało
nad głową niebo niebieskie
wraz ze mną płynęło
odpoczywałam od pytań i dat
nawet to moje słynne,,dlaczego''
zostało bez pytania na brzegu
schodami do nieba wędruję w tej ciszy
tam raj znajdziemy dla siebie
usiądź kochany na chwilę
posłuchaj mej duszy
wypijmy za zdrowie
toast wznieśmy we dwoje
w chwilach zwątpienia
wracamy tu zawsze
pół żartem pół serio
smutkom dobranoc mówimy
wstajemy bogatsi,mocniejsi,wytrwalsi
po cichu śpiewamy psalmy
w litanię wplatamy marzenia
w jednej z wielu nocy na skrzyżowaniu światów
jesteśmy i będziemy