Dawno temu żył sobie Indianin, któremu przy urodzeniu nadano imię "Samotny Kamień". Nazwano go tak z tej przyczyny, że przyszedł na świat z jednym jajeczkiem tylko. Już jako dzieciak nie przepadał za tym imieniem, dlatego prosił wszystkich, by go tak nie nazywali. Kiedy wyrósł na wojownika, coś w nim pękło.
Któregoś dnia oświadczył przed całym szczepem:
- Ktokolwiek od tej chwili nazwie mnie "Samotnym Kamieniem" - zginie! Tak powiedziałem!
Wieść szybko się rozeszła i od tej pory nikt nie ośmielił się więcej go tak nazywać.
Któregoś dnia pewna kobieta, nazywana w szczepie "Błękitny Ptak" zapomniała się i powiedziała:
- Dzień dobry "Samotny Kamieniu".
Indianin rzucił się na kobietę jak ryś, złapał ją za włosy i zawlókł do pobliskiego lasu. Tam ją gwałcił cały dzień, i całą noc. I potem ją jeszcze gwałcił przez cały dzień, aż ona wyzionęła ducha z wyczerpania.
Znowu wieść się rozeszła, że jak "Samotny Kamień" coś obieca, to słowa dotrzyma!
Lata płynęły, ludzie ze szczepu wspominali czasami "Błękitnego Ptaka" ale nikt nie odważył się na popełnienie tej samej pomyłki.
Ale do czasu!
Zdarzyło się, że po kilku latach nieobecności z sąsiedniej doliny wróciła z wizytą do wioski kuzynka
"Błękitnego Ptaka", młoda i piękna dziewczyna o imieniu "Zielony Ptak".
Ostatnio widziała "Samotnego Kamienia" jeszcze jako chłopca, więc ucieszyła się ogromnie na jego widok.
- Tak się cieszę że cię znów widzę "Samotny Kamieniu"!
Indianin, jak się słusznie domyślacie, złapał ją za warkocze, zawlókł do pobliskiego lasu i gwałcił cały dzień, całą noc, i potem następny dzień i całą noc, i jeszcze... i jeszcze. Aż marnie padł.
A "Zielony Ptak" był ciągle żywy, a nawet taki jakiś bardziej radosny!
Jaki jest morał tej historii?
Nie poluj na dwa ptaki jak masz tylko jeden nabój w torbie!