beauti_46

 
Rejestracja: 2006-07-13
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
Punkty181więcej
Następny poziom: 
Ilość potrzebnych punktów: 19
Ostatnia gra
Yatzy

Yatzy

Yatzy
2 godziny temu

Jabłuszko

Znowu mnie na weekend wyniosło z domku. Tym razem skorzystałam z zaproszenia Zosi pod Wilgę. Pojechałyśmy z Romcią ale jeszcze przed wycieczką, wskoczyłyśmy na łóżko masujące do CERAGEM. I tu muszę zrobić mały drybling (znaczy odbiec od tematu. CERAGEM to firma (właścicielem jest koreańczyk), która oferuje darmowe masaże. Po 5-minutowej rejestracji, dostałam książeczkę wejść i poszłam na prelekcję o zdrowiu, schorzeniach kręgosłupa, zdrowej diecie. Pani mówiła krótko i na temat. Następnie rozgrzewka, wyglądająca jak te gry, co to stoi się przed ekranem i wykonuje to co tam pokazują tu jeszcze dodatkowo przy fajnej muzyczce. Następnie zaproszeni zostaliśmy do następnej sali z łóżkami. Każdy kładł się na łóżko oznaczone numerkiem, który dostał przy wejściu. Dobrze mieć swoje prześcieradła. Pół godziny relaksu za free - cudowna sprawa. Kamulce nefrytowe jeździły mi po pleckach od czaszki po tę część niewymowną. Na dodatek emitowały przyjemne ciepełko. Jako, że byłam tam pierwszy raz, przysiadła przy mnie miła pani i zapytała o mój stan zdrowia, co mnie tu przywiodło (jak to co? a raczej kto? Romcia!) czy mam jakieś pytania. Owszem miałam: z czego oni się utrzymują? czy to jakiś program unijny,  z którego sypią eurodolarkami? A ona, że to nie żaden program unijny tylko koreańczyk sprzedaje u nas i w Eurolandzie te łóżka i to to wszystko to jest promocja i reklama. Chyba tę reklamę polubię ;) Po pół godzinie dziękujemy i prosimy następną grupę. A my z Romcią wyruszamy do tych pól zielonych, do tych sadów czerwonych, smacznymi jabłuszkami ozdobionych. Ile tam tego rośnie a jeszcze ile tych jabłek na ziemi leży  i to nie jakieś zgniłki tylko piękne, duże, czerwoniutkie.

Troszkę zabłądziłyśmy no bo jechałyśmy na GPSa, wyprowadził nas w pole a raczej do sadu. Więc od czego są komórki (byłyśmy przygotowane do wycieczki (GPS, komórka, aparat fotograficzny, scyzoryk - do obierania jabłek, oczywiście),  U Zosi było fantastycznie , bo jak się ma mieszczuch czuć "w tych pięknych okolicznościach przyrody" (cyt. 'REJS'): sady, sady, starorzecze, sady, sady, sąsiedzi , sady, wał a za nim Wisła, sady, kotki  ,sady, sady, sady... .

Na dodatek wiele zobaczyłam i dowiedziałam się nt uprawy i przechowywania jabłek. Jabłoń owocująca nigdy nie wyrośnie z pestki, trzeba ją zaszczepić.

  Holendrzy do niedawna  śmiali się z naszych sadowników - twierdzili, że bardzo dobrze uprawiamy..... drewno kominkowe a nie jabłka. Nauczyli nas ciąć, (i to bardzo radykalnie drzewa owocowe), obtrącać część owoców, aby uzyskany owoc był zdrowy i duży. Sposoby prowadzenia drzewek są przeróżne. Widziałam taki fajny rządek, gdzie jedno drzewko rosło skosem w prawo a drugie skosem w lewo - taka jodełka. Albo przycina się drzewko w kształcie choinki, by dolne gałęzie miały słońce. To, że jabłka przechowuje się w chłodniach to tak jakby wiedziałam, ale nie wiedziałam, że są komory w chłodniach już zamknięte, z atmosferą beztlenową i temp 0 st, które otworzy się w maju, czerwcu, bo wtedy już świeżych jabłek zaczyna brakować i cena nieco wyższa. A i tak uważam, że ten owoc bardzo tani jest i przez to taki nieszanowany przez nas. Rzucamy się na egzotyczne a tymczasem to jabłuszko najzdrowsze jest. A jakie zdrowe tam życie po prostu jessss, wieczorkiem spotkanie przy orzechóweczce, pogaduchy. Następny dzień, niedziela taki trochę mglysty był (tako i my się dostosowałyśmy, będąc misty ones) ale również miał swój urok. Spacer nad Wisłę  i znowu pomiędzy sadami. 

Trochę to czasami niewygodne jest i dezorientujące, bo jak się zgubiłyśmy to jak tu odpowiedzieć na pytanie: - Beatka, a właściwie to gdzie jesteście? To może po was wyjadę. - No wiesz, tu jest dużo jabłonek, Zosiu, po prostu!