beauti_46
Warszawa
Rejestracja:
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
zwolnij
wreszcie to sobie powiedziałam. Tak w ostatnich miesiącach się eksploatowałam w pracy, że czasami - nader rzadko - myślałam, jak długo tak jeszcze wytrzymam? czym się to skończy? czy kiedyś będzie taki moment, kiedy wszystko zrobię? Nie doczekałam się odpowiedzi na te pytania. Choć poniekąd, tak. Odezwał się ból w plecach. Nie dziwi to chyba po 10-12 godzinach codziennej pracy przy komputerze. Chyba na to czekałam. Moja zawodowa uczciwość - czy ktoś wie co to takiego? - inaczej mówiąc lojalność wobec pracodawcy - czekała na taki konkretny sygnał, bo permanentne zmęczenie i rozdrażnienie do granic (byle głupotka wyprowadzała mnie z mojego stoickiego spokoju) to nie były wystarczające sygnały. Poszłam więc do lekarza. Mając w wywiadzie, to co mam, otrzymałam ofertę nie do odrzucenia - 2 tygodnie zwolnienia lekarskiego i kompleksowe badania, których nie robiłam od ponad 10 lat. Podoba mi się ten rytm życia w zwolnionym tempie. Zero stresu, no tylko taki- co zastanę po powrocie. Ale już sobie udzieliłam odpowiedzi, cokolwiek to będzie, weźmiesz się za te sprawy i po kolei je załatwisz. Tylko mądrze, bez zbytniego poświęcenia. Nikt tego nie doceni, a ja głupia zawsze czekałam na słowa i gesty uznania. Jak nie wyrwiesz, jak się nie upomnisz to... zapomnij. A mnie inaczej nauczono. Stara szkoła skromności. Kompletny lamus. Na razie cieszę się jeszcze tygodniem wolnego. Idę zagram sobie w domino :)))