Kupił Karol Karolinie
Złote majtki na sprężynie
By na stole tym bez nóg
Sprężynować sobie mógł
Że to było w Szczebrzeszynie
Żyłka pękła w tej sprężynie
I Karola ścięło z nóg
A po chrząszcza przyszedł "Bóg"
Mokrą szosą w Szczebrzeszynie
Jechał Sasza na maszynie
I zahaczył gdzieś o dąb
Z suchej gęby wypadł ząb
Wyszła na dwór Karolina
Saszy się błysnęło oko
Nie ma dęba, nie ma zęba
Lecz uśmiechnął się szeroko
Wyścigówkę wyścigową
Kupił Sasza w Szczebrzeszynie
Pędził nią do jubilera
By przymilić się dziewczynie
Przywiózł Sasza Karolinie
Te korale koralowe
Ona mu w podziękowaniu
Zdjęła majtki sprężynowe
Jaki morał z tej historii
W rozentuzjazmowanym tłumie?
Biżuterią ściągniesz majtki..
Każdy "mądry" to zrozumie