Coś się rozbiło coś rozlało
skorupy kubek potłuczony
wycieram nie to co być miało
myli się sens wybranej strony
Słońce przegląda się w kałuży
w rozlanym mleku na serwecie
codzienny schemat ból powtórzeń
zetrze upierze i zamiecie
Nie na tych schodach ścichły kroki
w kierunku obcym niewiadomym
po murze cień się ślizga wzrokiem
kształtem od nocy wydłużonym
Dużo a nic czerwone wino
wypitym dźwiękiem pękło w szklance
któryś tam dzień z jakąś godziną
przesuwa światła na firance
Coś spadło stłukło się wylało
krwawią pokaleczone słowa
więc po co zbieram sklejam w całość
to czego nie chcę już żałować...
/z netu/